Nowa technologia szybkiego ładowania samochodów elektrycznych (480kW), która pozwala uzyskać zasięg 200 km w 5 minut
Chińska firma motoryzacyjna XPENG ogłosiła uruchomienie nowej linii produktowej podczas Supercharging Media Day w sierpniu 2022 r., gdzie odbyły się również obchody otwarcia tysięcznej stacji ładowania w mieście Guangzhou. Z tej okazji firma zaprezentowała mediom nową technologię ładowania, roztaczając również plany rozwoju sieci ładowania.
Firma XPENG postawiła wszystko na samochody z napędem elektrycznym, dlatego znaczna część jej inwestycji dotyczy właśnie technologii szybkiego ładowania.
W ramach badań nad przyszłym kierunkiem rozwoju ustalono, że 90% kierowców w Chinach pokonuje mniej niż 300 km tygodniowo, co stanowi zapotrzebowanie, któremu może sprostać samochód elektryczny o większym zasięgu. Prezes firmy, Xiaopeng He, spodziewa się, że sprzedaż samochodów elektrycznych będzie mocno rosła wraz z dynamicznym rozwojem sieci ładowania.
W chińskich miastach dostępnych jest już w sumie 337 stacji ładowania firmy, co stanowi mile widzianą zmianę, ponieważ jedną z największych obaw związanych z samochodami elektrycznymi jest ich stosunkowo krótki zasięg. Firma XPENG zainstalowała również ładowarki przy kilku autostradach, które można rezerwować przy pomocy specjalnej aplikacji, co znacznie skraca czas oczekiwania w kolejce.
Oprócz tego podczas uroczystości firma XPENG odsłoniła swój najnowszy wynalazek: pomoc nawigacyjną pod nazwą Parking Navigation Guided Pilot (PNGP), która pozwala pojazdowi łatwo zlokalizować i dojechać do najbliższej stacji ładowania XPENG.
Dzięki imponującej maksymalnej mocy ładowania 480 kW kolumna ładująca S4 jest w stanie wytworzyć maksymalny prąd 670 A, co oznacza dla G9 dodatkowe 200 km zasięgu w 5 minut.
XPENG planuje w tym roku zainstalować stacje ładowania S4 w 10 głównych miastach Chin, w tym w Pekinie, Szanghaju i Shenzhen. W samych Chinach do 2025 r. planowane jest otwarcie 2 tys. stacji.
Oprócz Chin, XPENG posiada oddziały w San Diego, w Dolinie Krzemowej, Kopenhadze, Monachium, Oslo i Sztokholmie.
Firma produkuje swoje samochody elektryczne w zakładzie w Zhaoqing w Chinach. Chiński gigant jest mocno zaangażowany w działalność badawczą i rozwojową – prawie 40% zatrudnianego personelu pracuje w tym obszarze. Firma opracowała również systemy pojazdów poprawiające komfort i osiągi jazdy, w tym układy napędowe i zaawansowane architektury elektroniczne.
Paliwa ze śmieci, nowa generacja elektrowni atomowych. Technologie energetyczne przyszłości
TerraPower to projekt znany przede wszystkim dzięki swojemu założycielowi - Billowi Gatesowi. Miliarder, podobnie jak wiele innych osób, z początku był sceptyczny wobec energii z atomu, ale również zaintrygowany - jak opisywał w notce na swoim blogu w 2019 r.
Gates założył TerraPower w 2008 r. Celem firmy jest zbudowanie w pełni funkcjonującego reaktora jądrowego, ale innego niż dotychczasowe. Przede wszystkim TerraPower chce wykorzystać nową, bezpieczniejszą formę chłodzenia reaktora. Ten bowiem, produkując energię, wytwarza również ogromne ilości ciepła. W tradycyjnych reaktorach zazwyczaj woda absorbuje ciepło, zamieniając je w parę, która z kolei napędza turbinę produkującą elektryczność.
TerraPower zaś do chłodzenia wykorzystuje płynny sód. Może on bowiem przyjmować znacznie więcej ciepła niż woda, a co za tym idzie - jest mniej ryzykowny. Dodatkowo, system chłodzenia TerraPower nie opiera się na zewnętrznych źródłach energii w przypadku awaryjnego wyłączenia reaktora. Zamiast tego, system działa za pomocą gorącego powietrza z obiegu systemu. A to, jak twierdzi TerraPower, może pozwolić na uniknięcie wypadków i tragedii takich, jak w elektrowni w japońskiej Fukushimie. Tsunami spowodowało tam wyłączenie silników, które napędzały chłodzenie reaktora, co w efekcie doprowadziło do jego stopienia i dalszych skutków.
TerraPower określa swój system chłodzenia jako "pasywny" i uważa, że jest on znacznie bezpieczniejszy niż to, co znamy z obecnych elektrowni jądrowych. Oprócz tego, technologia Natrium spółki pozwala na magazynowanie ciepła na zapas - i np. zwiększenie mocy elektrowni, gdy jest to niezbędne.
Reaktor TerraPower ma też być tańszy w budowie i co istotne - produkować znacznie mniej odpadów radioaktywnych niż tradycyjne elektrownie. Technologia firmy zużywa wzbogacany uran, wykorzystywany w reaktorach, znacznie efektywniej niż obecne technologie. W efekcie zużyte paliwo zajmuje ok. 2/3 mniej przestrzeni niż w przypadku tradycyjnych reaktorów, w przeliczeniu na gigawatogodzinę wyprodukowanej energii.
- Wyobrażamy sobie sieć energetyczną w 2050 r. opartą znacząco na wietrze i energii ze słońca, ale uzupełnianą przez reaktory TerraPower - mówił CEO firmy Chris Levesque w rozmowie z CNBC. Jego zdaniem, projekt spółki może pomóc Stanom Zjednoczonym zostać potęgą energii atomowej w najbliższych latach.
W czerwcu TerraPower ogłosiła, iż zbuduje w Wyoming reaktor demonstracyjny - w tamtejszej wygaszanej kopalni węgla. Elektrownia ma zapewniać 345 MW mocy, z możliwością zwiększenia produkcji do 500 MW przy wykorzystaniu wspomnianej wcześniej technologii magazynowania.
Handerek Technologies - paliwa tworzone z plastikowych śmieci
Adam Hańderek, twórca Handerek Technologies | Onet
Firma Handerek Technologies ponad 10 lat pracowała nad technologią, która pozwala zamieniać odpady plastikowe w paliwo. Odpady, które już nie nadają się do recyklingu albo nie opłaca się ich recyklingować - i w efekcie zalegają na wysypiskach śmieci. Co roku do mórz i oceanów trafia 8 mln ton tworzyw sztucznych, w efekcie czego na 5 kg złowionych ryb aż 1 kg to właśnie tworzywa sztuczne.
- To może pomóc uratować Ziemię od miliardów ton plastiku, który zalega na wysypiskach i trafia do mórz i oceanów - mówił nam o swojej technologii w 2018 r. Adam Hańderek, założyciel i obecny Chief Technology Officer firmy. Wówczas jego spółka została wyróżniona podczas European Startup Days w Katowicach. W 2020 trafiła do programu mentoringowego InCredibles Sebastiana Kulczyka.
Obecnie technologia Handerek Technologies jest już praktycznie gotowa do wdrożeń - na etapie drugiego programu pilotażowego. Spółka dwukrotnie od 2018 r. zebrała kapitał na uruchomienie pół-przemysłowego procesu pilotażowego, pozwalającego na przetwarzanie 300 ton plastiku rocznie.
Spółka ma w najbliższej przyszłości zbudować komercyjną instalację, pozwalającą na przetwarzanie 10 tys. ton rocznie. W Polsce chciałaby stworzyć 5-7 takich instalacji, a potem licencjonować je zagranicą. Jak mówiła nam Susan Kim-Chomicka, CEO Handerek Technologies, firma otrzymuje zapytania o swoją technologię od państw z każdego kontynentu.
Jak podkreślał Adam Hańderek w rozmowie z BI Polska, jego firma nie zajmuje się technologiami jako takimi, tylko ochroną środowiska. Jego celem było opracowanie rozwiązania, które z odpadów nie nadających się już do recyklingu pozwoli uzyskać "produkty o większej wartości dodanej". - Tak, żeby to była nie tylko ochrona środowiska, ale i dobry biznes dla przedsiębiorstw, firm zajmujących się gospodarką odpadami - wyjaśniał Hańderek.
Przełom w jego badaniach nastąpił kilka lat temu - udało się wówczas z plastikowych odpadów uzyskać produkty, które spełniają warunki norm wymaganych np. dla paliw silnikowych. W efekcie technologia Handerek Technologies pozwala przetwarzać te odpady na frakcje paliw płynnych, zarówno diesla, jak i benzynowe. Taki produkt można potem wykorzystać jako komponenty rafineryjne dla oleju napędowego, grzewczego, benzyny czy jako samodzielne paliwo.
- Udało się to dzięki rozwiązaniu i patentowi Instytutu Chemii Przemysłowej w Warszawie, który zaadoptowaliśmy i zmieniliśmy pod kątem ekonomicznym oraz bardzo intensywnej współpracy z Przemysłowym Instytutem Motoryzacji i bezpośrednio profesorem Krzysztofem Biernatem, ekspertem od paliw i biogospdoarki - zaznaczał Adam Hańderek.
Warto jednak podkreślić, że uzyskiwane w ten sposób paliwo nie pozwoli nam - choć byłoby to piękne - podjeżdżać na stację benzynową i tam tankować paliwo powstające z odpadów. Powód tego jest prosty, jak wskazywał Hańderek - gdyby udało się przerobić w ten sposób wszystkie odpady wytworzone rocznie, to paliwa z tego odpowiadałyby 3-4 proc. całej masy zużywanych przez nas paliw. - Będzie to tylko dodatek do paliw produkowanych w rafineriach - wyjaśniał przedsiębiorca.
Wodór jako paliwo przyszłości
Pasta wodorowa niemieckich naukowców mogłaby zastąpić inne paliwa w mniejszych pojazdach. | Instytut Fraunhofera IFAM /
O tym, że wodór może być jednym z paliw przyszłości, mówi się od kilku lat. Dzieje się to na wielu frontach, przede wszystkim w transporcie.
Branża wodorowa ma generować 2,5 biliona dolarów przychodów do 2050 r., a tym samym - stać się jedną z najważniejszych w motoryzacji. Zespół z Instytutu Fraunhofera Produkcji Technologii i Zaawansowanych Materiałów IFAM w Niemczech opracował niedawno nowy sposób wykorzystania wodoru, który może być wyjątkowo łatwy do aplikowania w mniejszych pojazdach. Łatwiejszy nawet niż obecne stacje benzynowe czy gniazdka z ładowaniem. Mowa o POWERPASTE, czyli... wodorowej paście.
Pasta przechowywana jest w pojeździe w formie specjalnego wkładu, a gdy paliwo się skończy, użytkownik pojazdu musi tylko wymienić stary wkład na nowy - i napełnić zbiornik wodą. Jak wyjaśnił dr Marcus Vogt z zespołu pracującego nad POWERPASTE, substancja ta przechowuje wodór za pomocą specjalnej formuły chemicznej, w pokojowej temperaturze, a potem uwalnia go pod wpływem ciśnienia na żądanie. Pasta znosi również wysokie temperatury, a więc kierowcy nie musieliby martwić się o pozostawienie pojazdu na słońcu.
Zarazem pasta niemieckich naukowców ma "ogromną gęstość energii", przekonywał dr Vogt. W porównaniu do baterii, gęstość pasty jest dziesięć razy większa. To zaś powoduje, że zasięgi oferowane pojazdom przez silnik napędzany pastą jest porównywalny - a może i większy - niż w przypadku baku z benzyną.
Według badaczy, pastę można by wykorzystać nie tylko w przypadku pojazdów lądowych, ale też np. dronów, które w ten sposób zyskałyby znacznie większe możliwości. Teraz Instytut buduje pilotażową fabrykę pasty w niemieckim mieście Braunschweig. Ma się ona otworzyć w 2021 r. i wytwarzać ok. 4 tony POWERPASTE rocznie.
Projekt Niemców może być kolejnym krokiem do upowszechnienia wodoru jako paliwa. W Niemczech rozwijane są liczne technologie w tym zakresie - np. w 2018 r. w Dolnej Saksonii po torach pojechał pierwszy wodorowy pociąg. Inicjatywy z tej dziedziny są wspierane również przez najbogatszych - Jeff Bezos i Bill Gates zainwestowali obaj w startup ZeroAvia, który rozwija napędzane wodorem samoloty.
Swoje projekty wodorowe mają też np. Airbus, który pokazał samolot napędzany tym paliwem, czy Toyota, która pracuje nad autobusami korzystającymi z wodoru, a także w zakresie paliw wodorowych współpracuje z PGNiG czy Lotosem. Polska spółka gazowa wyda 31 mln zł na prace nad wodorem.
Również rząd Polski uważa wodór za paliwo przyszłości, o czym wspomina m.in. w strategii energetycznej do 2040 r. To plan zgodny z celami Unii Europejskiej, która również dostrzegła potencjał wodoru.
Artykuł jest częścią Business Insider Trends Magazine - specjalnego wydania magazynu BI, towarzyszącego cyklowi konferencji w ramach platformy Business Insider Trends. To comiesięczne wydarzenia, w czasie których czołowi eksperci, praktycy biznesu i naukowcy rozmawiają o najważniejszych trendach biznesowych i gospodarczych.
Powstanie nowa technologia? Tesla pracował nad nią już w XIX wieku
Bezprzewodowa transmisja energii elektrycznej na duże odległości była jednym z dążeń słynnego wynalazcy Nikoli Tesli. Licząca ponad 100 lat wizja naukowa może stać się wkrótce faktem.
Pojawienie się ładowania bezprzewodowego, pojazdów elektrycznych, czy 5G doprowadziło do rozwoju w pełni funkcjonalnej technologii transmisji bezprzewodowej w różnych częściach świata – wylicza serwis Interesting Engineering. Nad nową technologią pracuje już kilka podmiotów, m.in. America's Wave Inc., japońska firma Space Power Technologies i nowozelandzki startup energetyczny Emrod.
Pomysł ma ponad 100 lat
Aby zrozumieć ideę stojącą za tym rozwiązaniem, trzeba cofnąć się o wiele lat. Pod koniec XIX w. plany bezprzewodowego przesyłania energii elektrycznej na duże odległości snuł słynny wynalazca Nikola Tesla. W 1891 r. zaprojektował tzw. cewkę Tesli – unikalne urządzenie o długości ok. 40 m, które działało na zasadzie rezonansu elektrycznego. Za jego pomocą można było przesyłać prąd na odległość 3 km bez używania drutu.
Ze względu na swój ograniczony potencjał, jakim było przewodzenie energii elektrycznej na niewielkie odległości, cewka Tesli nie była urządzeniem, które można było zastosować w szerokim zakresie. Rozwiązanie serbsko-amerykańskiego wynalazcy przetarło jednak szlaki, dając nadzieję, że wraz z rozwojem technologii będzie można zwiększyć możliwości bezprzewodowej transmisji prądu. Tesla był zresztą przekonany, że kiedyś tak się właśnie stanie.
Wynalazca miał nadzieję, że uda mu się zrealizować to marzenie jeszcze za życia. Według wizji uczonego, energia mogła być przesyłana bezprzewodowo za pomocą ogromnych wież rozmieszczonych na całym globie. Tesla zbudował nawet eksperymentalną stację transmisyjną na Long Island (zwaną Wieżą Tesli lub Wardenclyffe Tower).
Źródło zdjęć: © Domena publiczna | Wikimedia Commons Wieża Tesli w 1904 roku
Twórca przekonywał, iż jest w stanie udowodnić za jej pomocą , że energia elektryczna może być przesyłana bezprzewodowo w dowolne miejsce na świecie. Inwestor odmówił jednak przyznania Tesli większych funduszy na dalsze badania; ostatecznie projekt zamknięto w 1906 r. Jedenaście lat później wieża została zburzona.
Kiedy ziści się marzenie Nikoli Tesli?
Jak czytamy na łamach serwisu Interesting Engineering, jeden z najśmielszych pomysłów Tesli może się urzeczywistnić już w ciągu najbliższych lat. Obecnie opracowywane są różne metody bezprzewodowej transmisji energii elektrycznej oraz prowadzone są badania dotyczące wdrożenia ich na dużą skalę. Wśród tych rozwiązań należy wymienić transmisję satelitarną, mikrofalową oraz laserową.
Wiele wskazuje na to, że najszybciej z tego typu technologii będzie mogła skorzystać Nowa Zelandia. Wspomniany na początku startup energetyczny Emrod niedługo przetestuje prototypowy system bezprzewodowej infrastruktury energetycznej. Jeśli wszystko się powiedzie, będzie to wielki impuls do wcielenia w życie planów nowozelandzkiego rządu, dotyczących zastosowania nowej technologii na terenie całego kraju.
Chociaż projekt jest wspierany przez rząd, dyrektor generalny Emrod, Greg Kushnir przewiduje, że część ludzi może mieć do niego równie sceptyczne nastawienie jak do technologii 5G. Dlatego – w ocenie Kushnira – największym wyzwaniem jest zapewnienie ludzi, że bezprzewodowa transmisja energii elektrycznej nie powoduje szkodliwego promieniowania.
Dwa lata w całkowitej izolacji. Eksperyment uznano za porażkę
Leave a Reply